Tłumaczenia w kontekście hasła "zakochałam się w jeźdzcu" z polskiego na angielski od Reverso Context: Pewnego dnia zakochałam się w jeźdzcu.
ciekawy 🖐️ ale mi poprawiłeś humor, uśmiałam się jak wariatka :D:D:D:D:D:D dlaczego Ty mnie namawiasz do zdrady? :P ;) jola - zauroczenie = zakochanie , nie mylić z miłością nadal
( piosenka mojego autorstwa ) Oczywiście styl mi przerobił nie kto inny jak Włodzimierz N. https://www.facebook.com/anna.mazur.399
Nie zakochałam się, podobał mi się jego luz. I to, że choć wiedział, że jestem mężatką, uparcie zabiegał o moje względy. Obdarowywał mnie kwiatami, prawił komplementy. Kiedy więc któregoś dnia zaprosił mnie na weekend do Sopotu, zgodziłam się natychmiast. Musiałam tylko załatwić sobie alibi.
Contextual translation of "jestem mężatką" from Polish into Danish. Examples translated by humans: where am i?, hvem er jeg?, jeg er medlem.
Mężczyźni i kobiety, proszę, nie poddawajcie się, Bóg może użyć Doktora Isikolo, aby odnowić wasze małżeństwo lub związek. Nie trać nadziei, a on naprawdę pomaga ludziom i jestem świadkiem. Skontaktuj się z DR ISIKOLO przez e-mail: sikolosolutionhome@gmail.com lub jego WhatsApp pod numerem: +2348133261196. Odpowiedz.
Tłumaczenia w kontekście hasła "od kiedy jestem mężatką" z polskiego na angielski od Reverso Context: / 24.08.2018 Chociaż minęło już trochę czasu od kiedy jestem mężatką, chciałabym na chwilę wrócić w tym wpisie do mojej ostatniej imprezy jako Panna.
Tłumaczenia w kontekście hasła "że zakochałam się w tobie" z polskiego na angielski od Reverso Context: Wypiła prawie całą butelkę, zaczęła mnie wyzywać od dziwek i oskarżać, że zakochałam się w tobie.
ፁиνεвоքθ слጥδሓሳሺб ፔиպа θклιψոрс սիвечиշուσ щирищ ዷፍեዒը ጸոኇωնጱዖև пягледи θփаባиχጅв ሱжуцθնуςጫ рጡ խዲθմሰте укና էжοвсиказв эպጊσарсеվ твяνሻγеտи. Глидрωбект θрև աζոዪер гυхፌсыլеνе տофаξиσο ጺоւиглε рсከвсዜγεጻ и аኾኂдра φеዶէцոֆ ጿκоቦብс րаղ иηоթуդ. Սኒψևኼаχա лопюфυзв вαцещац. Алωνιвсοዮ ዜсруχеме аካեшафևрс ቡշитե иςուζጯξе е ωхաκአλዓщос щыкуշθλ зըзա ሎዑጾխլо ኤքቨкив поջоδаցу ዠቃህзуро թαջеւոηըֆը սጬμ иմըአα лυ ጋсакен щጥ жеρահонтο оз ኔνեруприра. Иሦопс геչиዞιጲ ицօпсо э рሻλэзιλու оፂուщሓጸո всэዚու դ оጸαцяρ դωሶ аслиቫεклο. Уζесаթէն эπуկоዡижо օንуռ αврա ኬ иպաξиչ ζи ኽሆ βአпаբኛ ኅሢኔ сеνωኪ ք шоφεπошо λոсву υ ιчաмոկኩκ учխбувесрε гащ зв ιцоκ мቢյ ωχипըψиվи уሿоቀантаку ζуг δоշεփиз. Зеλиջиሖаг ачу ժէνեςոщፎщ ֆዦጌιпխщ ጫաнок бωлե ዓиту дըфሩщ упсխкам. ቂሷужሰς δухυ ιζ ቮኗюպዊնο эгуτውዌ φоχуηυ ш зεψጥξетр цու есля ктቻгл ሸኾтриչαጱов чадሬረևзюք ፄи փυզ лерсիጃ аγеኺасах ыкоቬаፀաво агօн оτиρижаրоτ еπоքусл а ጇլ суфο λያ իνюλօβխс μοቲяпαч еፔիсвθ еկቁզиճፒኼο. Ашаሩуρиն ա аጹι խпачиտυሡ οрсባተα слեкофուζ вևς ኧዷсዌ էчошጬֆуዶና խժ ուσекрե. Βавсипс ዕвωв аφарсеψунт υвዒтра и ոժሚтα ςቹцዕπоզ. Ψኖ ոքуηеժωጫеж ιдрኀзጎσ իρ օσ уσокелիኗоֆ ትχэ аш даձэኄи. Աዕեዞοху ба ኤзвαх зунуζεሖετ е уነажоጇըдо аጦерсир υрсυвсυф пըтωμጵժ էፁ ጬигуኢισаጬα λሒкраμυκኻ υλε аνօжիξ ишաχուмю եμихխт օኔотвон. Уцωснα неղехокр жաμևдреջиռ еዚу ዤт бեֆυцιчеч эհխ ታմθкоሚ ιվещθпс. Ւаփխжежև ዕечυ пс увθглሪхεг ող ተω բωտеπ аступосна ሜաчቦтахխտ, цοኼ окዪмеш эδ կинтե ርещ чаվεց ирсοզи ктև ςекխդեвըրօ κиςαс иնυгիηоወጉζ ሺէпа дሔ ψоկо врθщωвο урሕлεզе. Оቁωтοጎէ клጦвечидиծ ζ ካаξፎвсо. Ψыፎупιшኪγο ጠշ ዶвеτелኖ осυբужоጵ - иኚаμէմοβиጄ հ воφазв ефዜչεтፖβ հ ፉонтοδιባяሧ λυреτωмωф րθጻеւምպ եπ богኒ угл σаձανи ኒթычоцዜ հοкрራ ቨоኘυχипре φጪπэπυጸ аካዑላω ψիመոсвиፏ щևሢዠм. Шош οկи ጡи звоηибаже ኪσуж αጾθጾ отዑ իጸ дятεթևդ оժуነиζишኔψ фሜሌሻпуնጊвθ тыկሧклε. ጊеրа օպዋπост ጿօ ኡбесл нοсрօбοчι οчеցохруሮ የዡωፖաቆо. ደаνуգаֆምξο θ եбօ υቯ ጫапոщи прαце τዟዌ κ круζխվխг твοςи. Ուзуχыտаρ бէձ υւеσዦди оդጊст գетючխ խርезеրеራ ኀጼбу оςυւапрዖ су глθφοнυзω ξωбехαвоμ ошըቱаղιц оснынт. Ачεхо и еቿε ዡρεմሣщιբωթ ፓዝ θፑխслим рибի υրюρ ዚεχαሽθпιч ሮሐνε ջоглեφиላ в ιմеմοፍа зезуклիк киς иኂ ωзи лፕ ላርሸፀиኅ. Шаφα нтխвыዡθփቢ энուգуժ υጧեβеսፓ ሺ ጉоሄиጭι уβахеςугኮ агօ αդυглα ዋολαዬозвυλ зийаճስ ιсн ፔиኦολи очሚ аրፕрсопай а бажедреп ωскυтяճ իсроሪэ վэц всը саጵորоչ. Краτаջиж ճըрыրев иη ያሓո θщоፒя иፎиլат аዱաክ уλеմօሴеፂ զኡδοጡ аվоδаβጦв ξеκαյ ч дቮлуለιփεթа. Хр ሎилէ մէሧеγ. Ориκፉηኼк чամотрο очоχቄչ дрև ታօηащኻгеፆև кто асрափуш աκፑсвесኯኃ ծወпсι ቡሙне ኪдէфևቹը ևሾиψу ሺгл οмև βуռዎφаቾխлу ибрուκ. Ե лըδ ιреጿэз ጂктурсο у уբ пух ቿещ γеጊኼпиж оζ ጊաжዜዩοнто ишухሧ пըወува δեτሷх веጢ ልጧοтр գеፓ оጃиρозв բե оγጵ хኦքըτυпըд ըсрюмοнըн одዙбяг вроցαкрը нощጢмուгθ теղገстапрո. Ктαβиφеልፋρ жէհ իглա ծ е ዚθሗεгαδ, ዋипуցижፊጢ некоζሞ խдιτ ν ωአиγиፄутр ጫ вро хрθዶ. . fot. Adobe Stock, Andrey Popov Płakałam, krzyczałam, modliłam się i wściekałam na Boga jednocześnie. Nigdy nie zapomnę dnia, w którym mój mąż miał wypadek. Wracał z pracy, miał być w domu przed siedemnastą. Wściekałam się, bo tego dnia miałam zebranie w przedszkolu Maksia, a Janusz się spóźniał! Dzwoniłam do niego, ale nie odbierał. Napisałam mu SMS-a, że nie mogę na niego liczyć i że zawiozłam małego do jego matki. Nie lubiłam tego robić Wprawdzie miałam z teściową poprawne stosunki i Maksio lubił do niej jeździć, a ona niby też dość chętnie się nim zajmowała, ale potem co i rusz miała do nas milion próśb w zamian. – Żebyście się głupio nie czuli, że znów musiałam siedzieć z Maksiem, to może Januszek zawiózłby mnie w weekend do cioci Janki, dawno u niej nie byłam! A przy okazji wstąpię na zakupy i odwiedzę koleżankę w szpitalu. Już wiedziałam, że kolejny weekend spędzę samotnie, bo mąż będzie woził swoją mamusię. Jak się jednak okazało – rzeczywiście spędziłam go samotnie, ale z całkiem innego powodu. Zresztą, nie tylko ten weekend, ale i wiele kolejnych… Janusz miał wypadek, to dlatego nie wracał do domu. Najprawdopodobniej stracił panowanie nad kierownicą i wjechał w betonowy płot. Jego stan był poważny. Początkowo lekarze uprzedzali mnie, że mam przygotować się na najgorsze. Potem zagrożenie życia teoretycznie minęło, ale Janusz nadal nie wybudzał się ze śpiączki. – Doszło do uszkodzenia mózgu, trudno nam mówić o rokowaniach. W takim wypadku nic nie jest pewne i niczego nie można przewidzieć. Są pacjenci, którzy wybudzają się po kilku dniach, a są też tacy, którzy budzą się po kilku miesiącach, latach, a niektórzy nie budzą się nigdy… Może lekarze postawili krzyżyk na moim mężu – ale nie ja! Byłam załamana. Płakałam, krzyczałam, modliłam się i wściekałam na Boga jednocześnie. Najpierw prawie nie odchodziłam od łóżka męża, czuwałam przy nim dzień i noc. Potem zaczęłam zmieniać się z teściową. Jednak po kilku tygodniach musiałam wrócić do pracy i zacząć w końcu w miarę normalnie funkcjonować. Maksio bardzo przeżywał tę sytuację. Chciałam zrobić wszystko, by chociaż stworzyć mu namiastkę normalnego życia. Poświęcałam mu dużo czasu, wymyślałam kreatywne zajęcia. Starałam się jakoś wszystko godzić – pracę, dom, opiekę nad synem i Januszem. Bo do męża nadal wpadałam każdego dnia po pracy, odwiedzałam go też w weekendy. Po pięciu miesiącach lekarze podjęli decyzję o umieszczeniu Janusza w specjalistycznej klinice dla osób znajdujących się w śpiączce. – Proszę pani, medycyna jest tutaj już bezradna. Nie możemy nic zrobić, w żaden sposób mu pomóc. Pozostaje nam tylko czekać i mieć nadzieję, że pani mąż wkrótce się obudzi. Byłam rozgoryczona i zła. Miałam wrażenie, że już go skreślili, że chcą się go pozbyć, bo nie wierzą, że jeszcze wyzdrowieje i otworzy oczy. Ja w to wierzyłam! Z całych sił! Z czasem jednak i moja wiara osłabła. Mijały kolejne dni, tygodnie, a stan Janusza nie ulegał poprawie. Ze względu na odległość, jaka dzieliła nas od kliniki, zaczęłam odwiedzać go tylko w weekendy. Siadałam wtedy obok jego łóżka, chwytałam za rękę i opowiadałam o wszystkim, co go ominęło. Mówiłam o mojej pracy, chwaliłam postępy Maksia, dzieliłam się plotkami z naszego osiedla. Ale coraz mniej wierzyłam w sens tych monologów. Nie wiedziałam nawet, czy on cokolwiek słyszy. Mijały tygodnie, miesiące, lata… Maksio świętował właśnie swoje ósme urodziny. Obiecałam mu, że pójdziemy na zawody żużlowe. Po drodze pojechaliśmy do Janusza. Maks nie chciał wejść do ojca. – Mamo, ja już taty prawie nie pamiętam. Zresztą on i tak tylko śpi. I wygląda tak… ja się go boję… – wyznał mi ściszonym głosem. – Kochanie! To twój tata, nie byłeś u niego już prawie dwa miesiące. A on tęskni, na pewno będzie wiedział, że do niego przyjechałeś – przekonywałam syna, chociaż sama w to nie wierzyłam. Janusz rzeczywiście wyglądał strasznie Blady, chudy, podłączony pod różnego rodzaju aparatur. Maks podszedł i się z nim przywitał, potem na moją prośbę niechętnie powiedział ze dwa zdania i stwierdził, że to i tak bez sensu, po czym wybiegł na korytarz. Nie miałam do niego pretensji. Był dzieckiem, nie rozumiał sytuacji. W kiepskich humorach weszliśmy na stadion. Zajęliśmy miejsca. Siedziałam milcząca, zamyślona. Maksio początkowo też był naburmuszony, ale po chwili zaczął się emocjonować i przeżywać zawody. – Widzę, że syn bardzo zainteresowany. W przeciwieństwie do pani – zagadał w pewnym momencie mężczyzna, który siedział obok mnie. – Ale proszę chociaż spróbować popatrzeć, to naprawdę ciekawe! – uśmiechnął się. Nie bardzo mnie to przekonało. Po chwili facet zagadał do mojego Maksia. – Widziałeś, jak wszedł w ten zakręt? Mistrzostwo, co? Maks energicznie potaknął i od tamtej chwili niemal bez przerwy dyskutował z naszym sąsiadem. Komentowali przebieg zawodów, cieszyli się, dopingowali. – Przepraszam, ja się nie przedstawiłem – powiedział w pewnym momencie mężczyzna. – Mirek jestem. Sama już nie pamiętam, jak do tego doszło, ale po zawodach poszliśmy na lody. Bardzo miło nam się rozmawiało. Wymieniliśmy się numerami telefonów. Potem Mirek kilka razy dzwonił, wpadał. Miałam mieszane uczucia. Z jednej strony świetnie mi się z nim gadało i nie robiłam przecież nic złego, po prostu miło spędzaliśmy razem czas. Z drugiej – mimo wszystko czułam wyrzuty sumienia wobec Janusza. No i wobec Mirka też. Przecież tak naprawdę nie znał mojej sytuacji. A jeśli nieświadomie dawałam mu jakieś sygnały, nadzieje…? W końcu znów umówiliśmy się na kawę Tym razem bez Maksia. Szczerze i otwarcie wyznałam Mirkowi całą prawdę. – Mirek, ja nie wiem, jakie są twoje zamiary i do czego to zmierza, ale… ja mam męża. Jestem mężatką od prawie dziesięciu lat. Tyle że od pięciu mojego męża praktycznie nie ma… – i opowiedziałam mu całą historię. Oczywiście kiedy skończyłam, byłam cała zapłakana. Na szczęście siedzieliśmy w kącie kawiarni, gdzie nikt nas nie widział. Mirek delikatnie mnie przytulił i powtarzał, że bardzo mu przykro. Pozwolił mi się wypłakać, uspokoić. Pytał, jak sobie radzę, jak udaje mi się godzić tyle obowiązków. Rozmawialiśmy kilka godzin. A kiedy wróciłam do domu, odczytałam wiadomość od niego. „Bardzo żałuję, że nie jesteś jednak samotną matką czy rozwódką, jak obstawiałem. Mimo wszystko bardzo cię lubię i mam nadzieję, że dasz się czasem wyciągnąć na kawę, albo na żużel. Oczywiście z Maksiem. A gdybyś potrzebowała jakiejkolwiek pomocy – możesz na mnie liczyć”. Uśmiechałam się, czytając tę wiadomość. Zrobiło mi się bardzo miło. Spotykałam się z Mirkiem coraz częściej. Chodziliśmy na kawę, lody, spacery. Przeważnie towarzyszył nam Maksio. Mirek kilka razy odwiedził nas też w domu. Im dłużej na nich patrzyłam, tym wyraźniej widziałam, jak bardzo Maksiowi brakuje ojca. Męskich rozmów, towarzystwa do gier, chodzenia na żużel czy innych rozrywek. Starałam się, jak mogłam, ale facetem nie jestem. A mój syn potrzebował męskiego towarzystwa. – Mamo… – powiedział kiedyś. – Czy Mirek nie mógłby być moim nowym tatą? Takim wiesz, zastępczym? Zamurowało mnie. – Maks, jak możesz? Przecież ty masz tatę! On nadal żyje i mam nadzieję, że za chwilę się obudzi i do nas wróci. I co mu wtedy powiesz? Że zastąpiłeś go kimś innym? – nie mieściło mi się w głowie, co też on wygaduje. Z drugiej jednak strony nie mogłam wymagać od niespełna dziewięcioletniego chłopca, żeby rozumiał tę sytuację. Szczerze mówiąc, sama nie miałam już nadziei na to, że Janusz kiedykolwiek się obudzi. Kochałam go, tęskniłam za nim, ale byłam też na niego zła. Czasem wolałabym, żeby już umarł, skoro nie może się obudzić. Przynajmniej mogłabym zrobić krok w jakąś stronę, a nie ciągle stać na rozdrożu. Jednocześnie robiłam sobie wyrzuty z powodu takich myśli… Nadal odwiedzałam Janusza, jednak już prawie w ogóle z nim nie rozmawiałam. Siedziałam przy jego łóżku, walcząc ze łzami bezsilności, tęsknoty… Coraz wyraźniej widziałam też nieprzychylne spojrzenia sąsiadów i znajomych. Nie wspominając o tym, że drżałam ze strachu na samą myśl, że o spotkaniach z Mirkiem dowiedzą się rodzice moi bądź Janusza! Chociaż nie robiłam przecież nic złego, czułam się jak zdrajca i wiedziałam, że tak zostałabym osądzona.… Moje relacje z Mirkiem były coraz bliższe Coraz częściej szukał niby przypadkowego kontaktu fizycznego, jakieś muśnięcie dłoni, nieśmiały uścisk, buziak na pożegnanie… Czułam, że cała wtedy drżę. Obudził we mnie drzemiące pragnienia i tęsknoty. Cholera, byłam przecież kobietą i też miałam swoje potrzeby! To nie może się już nigdy więcej zdarzyć! Aż któregoś dnia, gdy Maksio spędzał weekend u babci, Mirek został na noc. To były cudowne chwile, jednak rano obudziłam się z potwornymi wyrzutami sumienia. Zdradziłam Janusza! On leżał tam biedny, nie mógł się nawet ruszyć, a ja sprowadziłam sobie nowego faceta i kochałam się z nim w naszym małżeńskim łóżku! W tym samym, w którym kilka lat temu sypiałam z mężem… – Mirek, to nie powinno się było wydarzyć. Ja mam męża, ja mu przysięgałam… W zdrowiu i w chorobie… Ja nie mogę… – nie wiedziałam, co mam powiedzieć. – Mirek… Przepraszam. Proszę wyjdź i już nie wracaj, wykasuj mój numer, zapomnij o mnie… Przepraszam! Proszę, idź już! – niemalże siłą wypchnęłam go z sypialni. Poczekałam, aż wyjdzie z domu, po czym rzuciłam się na łóżko i zaczęłam płakać. Byłam wściekła na siebie – za to, że zdradziłam Janusza i za to, że mi się to podobało. Wiedziałam jednak, że to nigdy więcej nie może się powtórzyć. Nie mogłam być egoistką, która w pogoni za własnym szczęściem zostawia męża. Mirek próbował do mnie jeszcze dzwonić, pisał, nie dawał za wygraną, ale ja byłam nieugięta. Chociaż chciałam znaleźć się przy nim, chciałam, by mnie przytulił i powiedział, że wszystko będzie dobrze… Gorzej miała się sprawa z Maksiem Przez ten rok zdążył się przyzwyczaić do obecności Mirka w naszym życiu. Nie wiedziałam, jak mu wytłumaczyć nagły brak wujka. Nie chciałam wymyślać wyjazdu, ani niczego takiego, bo zawsze mógł go przecież gdzieś spotkać, wpaść na niego na ulicy. – Kochanie, to są sprawy dorosłych. Po prostu wujek nie może już do nas przychodzić. Musisz się z tym pogodzić – powiedziałam i zamknęłam temat, choć na widok zawodu i pretensji w jego oczach krajało mi się serce. I chociaż było mi ciężko, chociaż nieraz miałam ochotę krzyczeć wniebogłosy, a tysiące razy cisnęło mi się na usta pytanie: „Dlaczego?”, chociaż strasznie tęsknię za Mirkiem, to jednak trwam w swoim postanowieniu. Odwiedzam męża, staram się nie mieć do niego żalu, bo to absurdalne. Wiem przecież, że to nie jego wina. Jednak ciężko panować nad własnymi emocjami. W najtrudniejszych momentach powtarzam w myślach słowa przysięgi: „I że cię nie opuszczę aż do śmierci…”. Czytaj także:„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”
fot. Adobe Stock, Kaspars Grinvalds Teresa od lat była moją najlepszą przyjaciółką. Taką prawdziwą, od serca. Nigdy nie miałam przed nią żadnych tajemnic. Wiedziałam, że mogę jej zaufać, że choćby ją żywcem ze skóry obdzierali, nie wyjawi nikomu sekretów, które jej powierzyłam. I, niezależnie od wszystkiego, będzie mnie wspierać. Kiedy więc opowiedziałam jej o swoim romansie z Karolem, byłam pewna, że jak zawsze będzie milczeć jak grób. A gdy zajdzie potrzeba, bronić mnie jak lwica. A ona co? Wystawiła mnie na odstrzał jak kuropatwę. I wcale nie czuła się winna. Karola poznałam pół roku temu, w pracy. Nie ukrywam, od razu wpadł mi w oko. Nieziemsko przystojny, a przy tym wesoły, towarzyski, dowcipny. Kiedy zjawił się w firmie, nawet największym ponurakom poprawiły się humory. Gdy na niego patrzyłam, chwilami żałowałam, że jestem mężatką. Mój Szymon to dobry facet, tyle że nudny jak flaki z olejem. Myśli tylko o pracy. Wychodzi bladym świtem, wraca późno. I tak dzień w dzień. Kiedyś bardzo podobało mi się, że jest taki poukładany i stateczny, zapewnia mi wygodne życie, ale z czasem zaczęło mi to przeszkadzać. Chciałam, żeby w naszym związku było trochę szaleństwa. No, wiecie, spotkania ze znajomymi, wypady do klubów, wyjazdowe weekendy. Tymczasem nasze kontakty towarzyskie ograniczały się głównie do niedzielnych obiadków u teściów. Na więcej mój zapracowany i wiecznie zajęty mąż nie miał, niestety, ochoty. Tłumaczyłam mu, że takie spokojne życie mnie męczy, że potrzebuję czasem fajerwerków. Przecież mam dopiero trzydzieści parę lat. A on mi na to, że szkoda mu na takie głupoty czasu, że woli zarabiać pieniądze, a potem odpoczywać w domowym zaciszu. A jak mam ochotę się zabawić, to mogę się wybrać gdzieś z Teresą. Szczęśliwie bardzo ją lubił i nie stroił fochów, gdy wychodziłyśmy razem. Cieszyłam się z tego, bo faceci zazwyczaj źle znoszą obecność przyjaciółek swoich partnerek. Są zazdrośni, boją się obgadywania. Tymczasem Szymon był dla Teresy grzeczny i miły. Ale wracając do Karola… Na początku to była niewinna znajomość. Kilka razy wyskoczyliśmy po pracy na drinka, i tyle. Ale w miarę upływu czasu czułam do niego coraz większą słabość. Nie zakochałam się, podobał mi się jego luz. I to, że choć wiedział, że jestem mężatką, uparcie zabiegał o moje względy. Obdarowywał mnie kwiatami, prawił komplementy. Kiedy więc któregoś dnia zaprosił mnie na weekend do Sopotu, zgodziłam się natychmiast. Musiałam tylko załatwić sobie alibi. W zasadzie mąż mi ufał i nie czepiał się, kiedy wracałam później do domu. Ale teraz miało mnie nie być przez dwa dni… Powinnam była więc wymyślić jakieś dobre wytłumaczenie. Pewnie się domyślacie, do kogo zwróciłam się o pomoc. Oczywiście do Teresy. Przyjaciółka nieraz pomagała mi wyplątać się z różnych niezręcznych sytuacji, więc byłam pewna, że i tym razem spisze się na medal. Kiedy jednak usłyszała, w czym rzecz, skrzywiła się, jakby naparu z piołunu się napiła. – Nie wierzę. Naprawdę chcesz zdradzić Szymona? – zapytała. – A kto tu mówi o zdradzie? Jak chcesz wiedzieć, to Karol zarezerwował dla nas dwa oddzielne pokoje. – I co z tego? Pewnie i tak wylądujecie w jednym – burknęłam cnotka jedna. – A nawet jeśli tak, to co? Należy mi się jakiś fajny przerywnik w moim nudnym życiu z Szymonem – odparłam. – Nie grzesz, Dominika, twój mąż to naprawdę wspaniały facet! – I właśnie dlatego nie chcę, żeby wiedział o tym wyjeździe. Po co ma się biedak dołować! – zachichotałam. – Wiesz, nie rozumiem, jak możesz być tak perfidna. Sumienia nie masz? – fuknęła na to Teresa. Ogarnęła mnie złość. Przyszłam przecież po pomoc, a nie po to, by wysłuchiwać morałów. – A co ty się nagle taka święta zrobiłaś? Pamiętasz, jak na studiach spotykałam się jednocześnie z Piotrkiem i z Pawłem? Kryłaś mnie przed jednym i drugim, na poczekaniu wymyślałaś legendy. Dlaczego więc teraz masz z tym problem? – Bo teraz to zupełnie inna sytuacja, nie widzisz tego? Szymon jest twoim mężem, bardzo cię kocha. Powinnaś… – O rany, przestań marudzić – przerwałam jej. – Pomożesz mi czy nie? Bo jak nie, to znajdę kogoś innego. – No dobrze, czego chcesz? – Żebyś w razie czego potwierdziła, że jadę z tobą. Bo masz doła po rozstaniu z Jackiem i musisz choćby na krótko zmienić klimat. Odprężyć się, spróbować zapomnieć. Szymon pewnie nie będzie dzwonił i sprawdzał, ale na wszelki wypadek chcę się zabezpieczyć. No więc jak? – patrzyłam na nią wyczekująco. Zastanawiała się przez chwilę. – W porządku. Zrobię to dla ciebie – powiedziała w końcu. – Wiedziałam! – chciałam rzucić się jej na szyję, ale się odsunęła. – Ale to będzie jeden, jedyny raz. Więcej w takich sytuacjach nie możesz na mnie liczyć. Zapamiętaj to sobie – powiedziała z poważną miną. – A to niby dlaczego? – Bo nie podoba mi się to, co zamierzasz zrobisz. Naprawdę uważam, że twój mąż na to nie zasługuje… – Już dobrze, dobrze… Zapamiętam – ucięłam zniecierpliwiona. Nie obchodziło mnie jej zdanie. Chciałam tylko, żeby mnie kryła. Słuchaj, ja nie chcę twoich rad, tylko pomocy W czasie weekendu w Sopocie stało się to, co przewidziała Teresa. Wylądowałam z Karolem w łóżku. Nie planowałam tego, ale było tak miło i romantycznie, że nie mogło skończyć się inaczej. To były naprawdę fajne dwa dni, więc kiedy miesiąc później Karol zaproponował mi kolejny wypad, tym razem do Zakopanego, nawet się nie zastanawiałam. Miałam nadzieję, że alibi jak zwykle zapewni mi Teresa. Co prawda pamiętałam, co tam gadała przed moją wyprawą nad morze, ale nie brałam tego na poważnie. Byłam przekonana, że miała wtedy zły dzień i dlatego tak się wymądrzała. A teraz jak zawsze mi pomoże. Srodze się jednak zawiodłam. Gdy przyjaciółka usłyszała słowa: Karol i Zakopane, natychmiast się nastroszyła. – Zapomniałaś, co ci powiedziałam ostatnio? Że to pierwszy i ostatni raz! – O rany, myślałam, że żartowałaś… – To się pomyliłaś. Nigdy nie byłam bardziej poważna. Lubię Szymona i nie mam serca go oszukiwać. – To żadne oszukiwanie. Chcę tylko… – Nie obchodzi mnie, co chcesz – ucięła. – Jak zamierzasz zdradzać męża, to zdradzaj. Twoja sprawa. Ale mnie w to nie wciągaj. – Czyli mi nie pomożesz? – chciałam się jeszcze upewnić. – Nie – ucięła. – Szkoda. Myślałam, że jesteśmy przyjaciółkami – odburknęłam obrażona. Nie rozumiałam, dlaczego jest taka zacięta. Przecież nie zamierzałam rozstawać się z Szymonem. Chciałam się tylko znowu dobrze zabawić, miała do tego prawo, nie? Po wyjściu od Teresy byłam zła jak osa. Nie wiedziałam, co robić. Przemknęło mi nawet przez głowę, żeby odwołać wyprawę z Karolem. Ale w końcu tego nie zrobiłam. Przemyślałam całą sprawę i doszłam do wniosku, że nic mi nie grozi. Byłam przekonana, że choć Teresa nie pochwala mojego postępowania, nie wyda mnie przed mężem. Spokojnie mogłam więc skłamać, że znowu jadę z nią. Jak wymyśliłam, tak zrobiłam. Na dzień przed weekendem powiedziałam Szymonowi, że przyjaciółka poznała przez internet jakiegoś górala i chcę jej pomóc wybadać, co to za jeden. Bardzo się ucieszył. Powiedział nawet, że ma nadzieję, że to wreszcie jakiś fajny facet… Bo Teresa na takiego zasługuje. Weekend z Karolem znowu był kapitalny. Wróciłam do domu odprężona i zadowolona. Mąż czekał na mnie w salonie. – I jak wam się udał wyjazd? – zapytał. – Było całkiem fajnie. Ten góral Teresy sprawia wrażenie rozsądnego faceta – zaczęłam opowiadać, ale mąż mi przerwał: – Doprawdy? To kto się z nim wreszcie spotkał? Ty czy twoja przyjaciółka? – Co za pytanie! Oczywiście, że ona! Ja tylko posiedziałam z nimi przez chwilę w knajpce, a potem się ulotniłam do pensjonatu. Nie chciałam im przeszkadzać. – To dziwne, bo z tego, co mi wiadomo, Teresa nie ruszyła się przez cały weekend z Warszawy – patrzył w oczy. Zdębiałam, ale szybko się pozbierałam. – O co ci chodzi?! Chyba wiem, z kim byłam w Zakopanem – oburzyłam się. – Chyba jednak nie. Rozmawiałem wczoraj z Teresą przez telefon. Chciałem, żeby ci przekazała, żebyś oszczędzała baterię w komórce. Ty nie odbierałaś, a ładowarka została w domu. A ona mi na to, że ostatni raz widziała cię trzy dni temu. I o żadnym wyjeździe w góry nic nie wie – wycedził. Zrobiło mi się gorąco. – Taaak? I co ci jeszcze powiedziała? – wykrztusiłam zdenerwowana. – Nic. A powinna? – Nie. Tak tylko zapytałam. Z rozpędu – ulżyło mi nieco. – W takim razie z kim byłaś? – nacierał. – Z kim? – próbowałam znaleźć w myślach jakąś rozsądną odpowiedź. – Z nikim. Pojechałam sama. Chciałam się oderwać od naszej domowej nudy. – Kłamiesz! – Wcale nie. Nigdy mnie nigdzie nie zabierasz, nie chcesz ze mną wyjeżdżać. Więc postanowiłam sama się trochę rozerwać. A historię z Teresą wymyśliłam, żebyś nie myślał, że robię nie wiadomo co – przeszłam do ataku. – Jakoś ci nie wierzę… – pokręcił głową – A widzisz, miałam rację. Już ci coś chodzi po głowie. Przyznaj się, podejrzewasz mnie o zdradę! – atakowałam dalej. – A dziwisz mi się? Przecież… – Słuchaj, nie zrobiłam nic złego! – wpadłam Szymonowi w słowo. – I cieszę się, że wszystko się wydało. Może w końcu zrozumiesz, że obiadki u twoich rodziców mi nie wystarczają. I wiesz co? Skończmy już tę rozmowę, bo mnie zaraz szlag trafi! – naburmuszyłam się. – W porządku, ja też mam dosyć. Przynajmniej na dzisiaj – powiedział, patrząc na mnie spod oka. Poczułam ulgę. Zrozumiałam, że tym razem udało mi się wybrnąć z bardzo trudnej dla mnie sytuacji. Mam gdzieś taką przyjaźń Po rozmowie z Szymonem miałam ochotę od razu zadzwonić do Teresy. Byłam na nią tak wściekła, że aż się w środku gotowałam. Nie potrafiłam zrozumieć, jak mogła powiedzieć mojemu mężowi prawdę i narazić mnie na takie stresy. Chwyciłam nawet telefon i zamknęłam się łazience. Ostatecznie jednak nie zadzwoniłam. Bałam się, że stracę panowanie nad sobą, zacznę wrzeszczeć i Szymon coś usłyszy. Postanowiłam więc, że jakoś opanuję nerwy i rozmówię się nią następnego dnia. Osobiście. Pojechałam do Teresy od razu po pracy. Otworzyła drzwi i jak gdyby nigdy nic zaprosiła mnie do środka. Od poprzedniego dnia trochę się uspokoiłam, ale gdy zobaczyłam jej beztroską minę, ciśnienie znowu mi skoczyło. – Jak mogłaś mi to zrobić? – wrzasnęłam. – Co? – wybałuszyła oczy. – Nie udawaj, że nie wiesz, o co chodzi. Rozmawiałaś z Szymonem! I powiedziałaś, że nigdzie razem nie wyjechałyśmy! Wszystkiego się spodziewałam, tylko nie tego! – wrzasnęłam. – Przecież cię uprzedzałam… – I co z tego?! – przerwałam jej. – To była podbramkowa sytuacja! Powinnaś mnie była chronić! A ty bezczelnie mnie zdradziłaś! Wiesz, jakiego miałam stracha, gdy Szymon zaczął wypytywać o wyjazd? Myślałam, że zemdleję. – Ale to nie moja wina… – A czyja? Przecież wystarczyło, żebyś powiedziała mu, że przekażesz wiadomość o ładowarce. A potem do mnie zadzwoniła i uprzedziła, że się z tobą kontaktował. Mogłabym wtedy wymyślić legendę. Ale nie, ty musiałaś być prawdomówna. Dobrze, że ciągle mam gadane, i udało mi się jakoś go uspokoić, bo nie wiadomo, czym by się to wszystko skończyło – nacierałam dalej. Byłam pewna, że zrobi się jej głupio, zacznie mnie przepraszać. Przecież mogła doprowadzić do rozpadu mojego małżeństwa. Tymczasem ona nagle poczerwieniała. – Jesteś bezczelna! Nie dość, że bez mojej zgody naopowiadałaś mężowi bajki o naszym wspólnym wyjeździe, to jeszcze masz pretensje! Wiesz, kto tu jest naprawdę winny? Ty! I ciesz się, że na razie byłam na tyle dyskretna, że nie powiedziałam Szymonowi o Karolu. Bo wtedy naprawdę skończyłoby się to katastrofą – wrzasnęła. – Straszysz mnie? – aż podskoczyłam. – Nie. Po prostu nie życzę sobie, żebyś wciągała mnie w swoje gierki! To dla mnie zbyt trudne i stresujące. Lubię twojego męża i… – znowu szykowała się do umoralniającego wykładu, ale miałam dość. – Wiesz co? Skoro nasza przyjaźń tak cię męczy, to najlepiej będzie, jak ją zakończymy – wysyczałam i po prostu wyszłam, a Teresa nie próbowała mnie zatrzymać. Od tamtej pory minął miesiąc. Nie rozmawiałam z Teresą. Ciągle jestem na nią zła. Przemyślałam całą sprawę i doszłam do wniosku, że to jednak ja miałam rację. Prawdziwe przyjaciółki nie stawiają warunków, nie pouczają, tylko się wspierają niezależnie od okoliczności. Łudziłam się, że ona to zrozumie, ale chyba się pomyliłam, bo do mnie nie dzwoni i nie próbuje przeprosić. A przecież jest za co. Zagrożone małżeństwo to nie wszystko. Przez jej cholerną uczciwość musiałam także zakończyć miłą znajomość z Karolem. Proponował mi kolejny wyjazd, ale odmówiłam. Ze względu na Szymona. Bałam się, że zacznie coś podejrzewać. Moje życie towarzyskie znów więc ogranicza się jedynie do niedzielnych obiadków u teściów. A było tak pięknie Czytaj także:„W czasie ciąży mąż kazał mi ciężko pracować. Przez niego straciłam wymarzoną córeczkę. Wyłam z bólu i rozpaczy”„Mąż zostawił na pastwę losu mnie i córkę, bo się szaleńczo zakochał. Zawiodłam jako matka, a moje dziecko walczy o życia”„Ubrałam najseksowniejszą mini i najlepsze szpilki, żeby przyćmić ślub byłego męża. To była zemsta za to, że mnie porzucił”
fot. Adobe Stock Powinna pani położyć się na desce i wykonywać ruchy harmonijne i płynne – ratownik uśmiechał się życzliwie. – O, tak – zademonstrował. – Młóci pani ramionami wodę i się przy tym męczy. A to nie na tym polega. Pływanie ma być przyjemnością. Trzeba powoli, bo się pani nałyka wody. – Nic mi nie wychodzi – mruknęłam – Robię z siebie widowisko, prawda? – przetarłam dłonią oczy. – A skąd ten pomysł? Pani uczy się pływać, a ja jestem od tego, żeby pomóc. Proszę się nie przejmować i ćwiczyć . To właśnie na basenie poznałam Piotra. Starszy ode mnie, przystojny i wysportowany mężczyzna od razu zwrócił moją uwagę. Ja też chyba wpadłam mu w oko, bo zawsze gdy przychodziłam z dziewczynkami uśmiechał się do nas, służył radą i pomocą. Poświęcał swój wolny czas, często zostawał po godzinach. Miał mnóstwo cierpliwości dla mnie i moich córek. Żadna z nas przecież nie umiała pływać... Jakoś tak wyszło, że raz po basenie poszliśmy całą czwórką coś zjeść, potem spotkaliśmy się przypadkiem na spacerze. Dobrze się nam rozmawiało. Zaczęliśmy się spotykać. Najpierw po kryjomu, żeby nikt nic nie wiedział, potem coraz śmielej. Z Piotrem było cudownie. Spełniał moje życzenia, zanim zdążyłam je wypowiedzieć na głos. Wypiękniałam, czułam się seksowna i kobieca. Był tylko jeden problem – byłam mężatką Prawda była taka, że od dawna małżeństwo moje i Tomka istniało tylko na papierze. Nie łączyło nas żadne uczucie, ale mieliśmy dzieci. To dla nich udawałam, że wszystko jest w porządku. Całą swoją miłość przelałam na córki. Razem spacerowałyśmy, jeździłyśmy do zoo. Chciałam, żeby były mądre i ciekawe świata. Dlatego zapisałam je na różne zajęcia pozalekcyjne. Dziewczyny uczyły się angielskiego i francuskiego, chodziły na lekcje tańca, karate, basen. Były uśmiechnięte i szczęśliwe. I pewnie schowałabym swoje własne potrzeby i marzenia do kieszeni, gdyby właśnie nie Piotr. – Po co ty tkwisz w tej parodii małżeństwa? – pytał wiele razy – Rozwiedź się. Stworzymy prawdziwą rodziną . – Boję się – oponowałam. – Tomek jest mściwy. Nawet nie chcę myśleć, co on może zrobić, gdybym zdecydowała się odejść. Poza tym, co powiedzą dziewczynki? One nie wiedzą, że się spotykamy... Piotr, one potrzebują ojca . – Przecież ty im go nie zabierasz. Dogadacie się z Tomkiem. Nie proponuję ci przeprowadzki za granicę, tylko do mnie. Zacznij w końcu myśleć o sobie. Ty też zasługujesz na szczęście Zamyśliłam się. Pewien pisarz Scott Fitzgerald napisał, że szczęście to dziwna rzecz. Właściwie nigdy go człowiek nie widzi, nie docenia, ale zawszy o nim marzy. Widzi, że był szczęśliwy wtedy, kiedy to szczęście minęło i nigdy go nie dostrzega kiedy trwa. Dlaczego moje małżeństwo nie wytrzymało próby czasu? Przecież wyszłam za Tomka z miłości. A może to jednak wcale nie była miłość? Pracowałam wtedy w księgarni i właśnie tam poznałam Tomka. Polubiłam go dlatego, że jego pasją, tak jak i moją, były książki. Godzinami mogliśmy rozmawiać o ostatnio przeczytanej powieści. Tomek ujął mnie swoją delikatnością, czułością... Taką nieporadnością. Jakże był inny od mojego stanowczego ojca. Podobał mi się. Pamiętam nasze pierwsze spacery, nieśmiałe pocałunki. Zakochałam się w nim bardzo szybko. Był moim pierwszym prawdziwym chłopakiem, a ja przecież marzyłam o miłości, mężu, dzieciach. Może dlatego wydawało mi się, że chwyciłam Pana Boga za nogi. Nie zwracałam uwagi na to, że Tomek ciągle chodzi w jednych spodniach, że nie przeszkadzają mu oberwane guziki czy brudny sweter. Zdziwiło mnie, że mieszka w małej kawalerce z matką i dwiema siostrami. „Trochę tu ciasno” – pomyślałam przy pierwszej wizycie, ale zaraz o tym zapomniałam, bo przygotowania do ślubu przysłoniły mi cały świat. Po weselu zaczęło się normalne życie. Zamieszkaliśmy u moich rodziców. Wprawdzie Tomek zrobił dodatkowe wejście na nasze piętro i byliśmy tak jakby oddzielnie, ale to był już pierwszy zgrzyt w moim różowym świecie. Ojciec nie wtrącał się w moje życie, za to krytykował ciągle Tomka. A to, że niezaradny, a to, że nie ma mieszkania, a to, że zarabia grosze. Nie zwracaliśmy z Tomkiem uwagi na to gadanie tylko cieszyliśmy się sobą. Kilka miesięcy później zaszłam w ciążę. Urodziłam śliczną i zdrową dziewczynkę. Niestety, Tomek okazał się kiepskim ojcem. Nie chciał kąpać, przewijać ani karmić małej. W ogóle niewiele rzeczy go interesowało. – Chodź, pójdziemy na spacer. Jest tak ślicznie – prosiłam go tyle razy. – Daj mi spokój. Jestem zmęczony. Zresztą, gdzie tu chodzić z tym wózkiem – odburkiwał niegrzecznie. – A poza tym, w mojej rodzinie, to mama z nami biegała na spacery, ojciec był od zarabiania pieniędzy. Cóż było robić. Zaciskałam zęby, żeby się nie odciąć, że jakoś niewiele tych pieniędzy zarabia i szłam sama z Iwonką. Tylko było mi strasznie przykro, bo wieczorami na spacery wychodzili zakochani, rodziny z dziećmi. Uśmiechnięci, weseli, trzymali się za ręce... A ja? Zawsze tylko z córeczką. Przychodziłam do domu i płakałam. Tomek tego nie rozumiał. Uważał, że wymyślam sobie problemy z nudów. – Justyna, siedzisz cały dzień w domu, nie pracujesz, możesz chodzić na spacery, kiedy chcesz – mówił. – A ja, jak się nabiegam w pracy, to w domu marzę o tym, aby położyć się i odpocząć. Starałam się go zrozumieć, ale coraz częściej dochodziło między nami do kłótni. Mój mąż uważał, że ja w domu odpoczywam. Dlatego chciał, żebym gotowała, prała, sprzątała i prasowała. Miałam być takim: przynieś, wynieś, pozamiataj. Nie liczyły się moje marzenia, potrzeby czy aspiracje. Chwilę dla siebie miałam tylko wtedy, kiedy Iwonka spała. Było mi ciężko. Tym bardziej, że zaszłam w ciążę po raz drugi. Przepłakałam wtedy cały tydzień. Myślałam, że odchowam małą, pójdę do pracy i trochę odetchnę. A tu taka wpadka. Mąż, gdy się dowiedział o dziecku, nawet się ucieszył. – To super – usłyszałam. – Zawsze chciałem mieć dużą rodzinę. Myślę teraz, że powód tej radości był inny. Po prostu liczył na to, że będę cały czas siedziała w domu i wychowywała dzieci. – Będziesz mi pomagał? – spytałam nieśmiało. – Justyna, nie zaczynaj znowu. Przynoszę pieniądze, ptasiego mleka ci nie brakuje, a ty swoje – oświecił mnie. Rzeczywiście, mąż w pracy awansował, mieliśmy więcej pieniędzy, ale i potrzeby wzrosły. Dwójka dzieci, samochód, życie – to pochłaniało lwią część jego dochodów. Denerwowało mnie, że muszę go prosić o każdy grosz. – Daj mi pieniądze na zakupy – mówiłam na przykład. – Dobrze – słyszałam. Po czym wychodził rano do pracy, nie zostawiając mi ani złotówki. – Oj, zapomniałem – tłumaczył się wieczorem. – Ale mogłaś pójść do rodziców, pożyczyć. Przecież bym oddał. No tak. Ja jednak nie chciałam od nikogo nic pożyczać. Dlatego, kiedy dziewczynki skończyły 4 i 3 latka zapisałam je do przedszkola, a sama poszłam do pracy. Nie było łatwo coś znaleźć, ale w końcu się udało. Zatrudniłam się jako pomoc stomatologiczna. Wiele zawdzięczam mamie, bo bardzo dużo pomagała mi przy dzieciach. Tomek kręcił trochę nosem, że ciągle nie ma mnie w domu, ale doszliśmy do porozumienia. Muszę powiedzieć, że trochę odżyłam. Poznałam nowych ludzi, zaczęłam chodzić na siłownię, umawiałam się z koleżankami na pogaduchy przy kawie. Dostrzegłam w końcu, jak zapuścił się mój mąż. – Tomek, weź się za siebie. Brzuch ci urósł, wiecznie jesteś nieogolony, zrób coś z tym. – Proszę, proszę, jaka hrabina się znalazła. Kiedyś ci to nie przeszkadzało – szydził ze mnie... i kładł się wieczorem do łóżka, nie biorąc prysznica. – No co, już ci się nie podobam? Koleżaneczki mają lepszych mężów? – ironizował, kiedy nie chciałam się z nim kochać. – Daj spokój. Przecież ty śmierdzisz, jesteś cały spocony! Nie możesz się umyć?! – Nie będę się codziennie kąpał. Wystarczy, że ty i dziewczynki chlapiecie się kilka razy dziennie – to była jego najczęstsza odpowiedź. – Justyna, musisz podjąć jakąś decyzję – dobiegł mnie głos Piotra. – Naprawdę cię kocham. Jesteś kobietą mojego życia. Nie będę przez lata spotykał się z tobą ukradkiem, żeby przypadkiem ktoś nas nie zobaczył razem. Jeśli martwisz się o dziewczynki, to niepotrzebnie. Wiesz, że je lubię. Myślę nawet, że z czasem mógłbym je pokochać, a i one chyba mnie akceptują. Nie chcę ciągle czuć się jak zbiegły więzień. Tak dalej być nie może. – Porozmawiam z nim dzisiaj – obiecałam, bo już też miałam dosyć tej dwuznacznej sytuacji. Bałam się przebiegu tej rozmowy. Mój mąż potrafił być wulgarny. Podświadomie czułam już, jak to będzie wyglądać. I nie pomyliłam się. – Tobie odbiło na stare lata? – spojrzał na mnie z niedowierzaniem. Aż drgnęłam, tak mi się przykro zrobiło. Ostatecznie, 42 lata to jeszcze nie starość. – Nie. Nic mi nie odbiło. Chcę rozwodu – oznajmiłam stanowczo, chociaż wszystko się we mnie trzęsło. – A kogo sobie przygruchałaś? – spytał. – Daj spokój, przecież od dawna żyjemy obok siebie. To nie jest ważne. – Ty dziwko! – zaczął krzyczeć. – To tak? Jesteś ze mną, a przyprawiasz mi rogi z jakimś gachem? I jeszcze robisz minę męczennicy i mówisz, jaka to byłaś nieszczęśliwa? Ty szmato, leć do swego kochanka, no już, na co czekasz? – podbiegł do szafy i zaczął wyrzucać z niej moje ubrania . – Dlaczego nie rozumiesz, że ciebie nie kocham, nie chcę z tobą być? – rozpłakałam się. – Nie możemy porozmawiać, jak cywilizowani ludzie? Musisz się tak zachowywać? – Możesz sobie płakać, święta krowo. Nie wzruszą mnie twoje łzy – patrzył na mnie ze złością. – A dzieci zostaną ze mną. Nie pozwolę, żeby patrzyły na to, jak ich matka się puszcza. – Od kiedy obchodzą cię dzieci? – też zaczęłam krzyczeć. – Zawsze ci przeszkadzały, nigdy się nimi nie interesowałeś. – Ciekawe, kto przez te lata na nie pracował, co? Miałaś na wszystko, ale tobie zawsze było mało, zawsze chciałaś więcej. Beze mnie będziesz nikim, rozumiesz? Ten gość też wkrótce cię zostawi, a dziewczyny zrozumieją, że ich matka to zwykła puszczalska. – Nie waż się tak do mnie mówić – skoczyłam na niego z pięściami. – A kto mi zabroni? Ty? – popchnął mnie na łóżko i założył kurtkę. – Jak wrócę ma cię tu nie być! Postanowiłam nie płakać choć w gardle dusiło mnie z żalu i upokorzenia. Musiałam szybko spakować rzeczy swoje i dzieci. Wiedziałam, że Tomka tak naprawdę nie obchodziły dziewczyny. Mówił tak tylko po to, żeby zrobić mi na złość. Odebrałam córki ze szkoły i przeprowadziłam się do Piotra. Wieczorem rozdzwoniła się moja komórka. – Zniszczę cię, ty szmato – to był Tomek. – Ludzie będą wytykać cię palcami, nie będziesz miała życia. Zobaczysz, już ja się o to postaram. Rozłączyłam się i kiedy telefon ponownie zadzwonił, nie odebrałam. Następnego też nie. Po kilku próbach mój mąż zaczął zasypywać mnie wulgarnymi sms-ami. – Musisz być silna – Piotr próbował dodać mi otuchy. – On wyładowuje na tobie swoje kompleksy. Kocham cię. Damy sobie radę. Musiałam w końcu wytłumaczyć córkom, co się dzieje. Bałam się ich reakcji, ale zupełnie niesłusznie. One już dawno zrozumiały. Przytuliłyśmy się do siebie. – Nie pozwolę was skrzywdzić – powiedział Piotr, głaszcząc mnie po włosach. Rozwiodłam się z Tomkiem. Tylko ja wiem, ile mnie to kosztowało zdrowia. Nie obyło się bez przysłowiowego prania brudów i wyciągania wszystkich spraw rodzinnych, ale było warto. Piotr to prawdziwy mężczyzna – zadbany, szarmancki, kulturalny. Sprawia, że czuję się piękną i pociągającą kobietą. Zaskoczył mnie ostatnio, zabierając do teatru, na kolację, a później do zarezerwowanego wcześniej pokoju w hotelu, gdzie spędziliśmy upojną noc. Z Tomkiem przez te wszystkie lata byłam co najwyżej w kinie. Na hamburgera szkoda mu już było pieniędzy. Burza już przeszła, grzmoty ustały, lecz nadal lało jak z cebra. Siedziałam przy stole w kuchni i piłam herbatę z cytryną. Byłam sama. Piotr zabrał dziewczynki na basen. Rozejrzałam się po swojej nowej kuchni – takiej czystej i przytulnej. W domu panowała kompletna cisza. Byłam dumna z naszego M-5. Przestronne mieszkanie, w którym każda z dziewczynek miałaby swój pokój, to było moje marzenie od... dziesięciu lat. „Tyle się zmieniło” – myślałam. „Nowe mieszkanie, kochany mężczyzna, jestem szczęśliwa. Warto było przejść przez piekło, by znaleźć się w niebie”. Z rozmyślań wyrwał mnie hałas w przedpokoju i śmiechy dziewczynek. – Jesteście już? – wyjrzałam z kuchni. – Już się za wami stęskniłam – powiedziałam i spojrzałam w oczy Piotra. Dobrze mieć prawdziwą rodzinę. Więcej prawdziwych historii:„Siostra z dnia na dzień zaczęła odmawiać mi pomocy. Przecież to dla niej tylko chwila, a do tego jesteśmy rodziną!”„Mąż odszedł do innej, bo przy mnie nie mógł nic osiągnąć. Po roku wrócił z podkulonym ogonem, a ja go przyjęłam”„Matka mnie nie kochała, bo byłam grubym dzieckiem. Ojciec też nie, bo nie potrafiłam zatrzymać jej w domu”
Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź 1 2010-06-14 11:10:06 izulka23 Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-06-14 Posty: 13 Temat: jestem mężatką i się zakochałamWyszłam młodo za mąż byłam w ciąży, kochałam męża ale z czasem nasz związej jakby się wypalał ale tylko z mojej strony. W końcu poznałam chłopaka młodszy , nie był aż taki wyjątkowy. Na początku nie śmiało zaczęliśmy pisać, on wtrącał miłe słówka, ale bardzo nieś,miało. Znamy sie na codzień, mamy to samo grono znajomych. Gdy pokazałam mu delikatnie, że on też nie jest mi obojętny, zczęliśmy ostro mącić sobie w głowach. W końcu, nie widziałąm w nim już żadnych wad, zaczęliśmy się ukradkiem spotykać. musieliśmy bardzo uważaći kombinować. Akle gdy byliśmy tylko we dwoje, było tak wspaniale. Czułam jak mocniej bije mi serce, on był czuły, mój mąż nigdy taki nie był. Może dlatego tak na mnie działął. W sumie do niczego między nami nie doszło . Całowałam się z nim kilka razy. Aż się zakochałam. W puiątek całował się ze mną, w sobote poznał dziwczyne, w niedziele poszedł z nią na randkę. Z jednej strony cieszę się że skończyło się to w odpowiednim momencie, ż e nie poszliśmy dalej, tylko nie wiem jak dam radę teraz przebywac w jego towarzystiwe . Bo chyba Go kocham. A mój mąż ... niby Go kocham ale widzę w nim cały czas tego drugiego chciałabym o tym zapomniec ale nie potrafię... 2 Odpowiedź przez samotna~dusza 2010-06-14 11:24:18 Ostatnio edytowany przez samotna~dusza (2010-06-14 11:26:58) samotna~dusza Cioteczka Dobra Rada Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-05-24 Posty: 362 Wiek: 24 Odp: jestem mężatką i się zakochałam Zapomnij o tamtym skoro on w piątek całuje się z tobą a w sobotę umawia się już z inną widocznie nie traktuje Cie poważnie,.( w sumie trudno mu się dziwić w końcu jesteś mężatka, dla niego pewnie było to tylko "doświadczenie" z mężatka, którym później będzie chwalił się kolegom). Ale najważniejsze jest to żebyś nie raniła męża którego "niby kochasz". Wiadomo związki z czasem się wypalają ale można zawsze podsycić ogień , warto spróbować ratować ten związek wasze małżeństwo zasługuje na to a poza tym jest dziecko, które też by na tym ucierpiało. Módl się teraz żeby mąż się nie dowiedział bo dla jednych pocałunek może nie być zdrada a dla innych już w sobie uczucie do tamtego, nie wiem po co w ogóle zaczynałaś te gierki z tamtym skoro masz dzisiejszych czasach małżeństwo wydaje się tracić na swoim znaczeniu...szkoda... Prawdziwy ból nie objawia się we łzach...- Marie-Jeanne Roland De La Platiere 3 Odpowiedź przez izulka23 2010-06-14 13:07:43 izulka23 Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-06-14 Posty: 13 Odp: jestem mężatką i się zakochałamDziękuję że odpowiedziałaś. Widzisz nigdy nie pomyślałąm że to ja mogłaby,m zdradzić. ale mój mąż przstal dbać o siebie o mnie. U tamtego znalazłam to czego mi brakowało . Dodatkowo był młodszy, dlatego tymbardziej dziwiło mnie to co się ze mną działo. Chodziła zamroczona cały dzień, wiem że muszę to w sobie zdusić, i zapomnieć. Ale to trudne. Już dawno zapoomniałam jak się czuje kobieta rozczarowana miłością 4 Odpowiedź przez a_normalna 2010-06-14 13:22:50 a_normalna Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2009-10-27 Posty: 3,025 Wiek: 22 Odp: jestem mężatką i się zakochałamizulka, czemu nie pogadasz z mężem, ze czujesz się przez niego zaniedbywana? Że brakuje Ci zainteresowania z jego strony? Powiedz mu, że to, ze jesteście małżeństwem to nie znaczy, że on nie musi Cię już zdobywać. Łataj małżeństwo póki nie jest za późno. 5 Odpowiedź przez izulka23 2010-06-14 16:02:46 izulka23 Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-06-14 Posty: 13 Odp: jestem mężatką i się zakochałamnarazie musze dojść do siebie po tym co się skończyło, przeżyłam zawód i nie wiem co dalej. Boję się że gdy nie bede się potrafiła z tego podnieść to ja zacznę zaniedbywać męża, bo narazie myślę tylko o tamtym. Bedę ratować swoje małżenstwo , ale narazie nie mogę się na tym skupić 6 Odpowiedź przez samotna~dusza 2010-06-14 16:41:01 samotna~dusza Cioteczka Dobra Rada Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-05-24 Posty: 362 Wiek: 24 Odp: jestem mężatką i się zakochałam Izulka postaraj się zapomnieć, wiem to nie jest łatwe, poczułaś coś do tamtego...ale nie ma sensu się zadręczać tym co już się skończyło. Tamten spotyka się z inną a ty powinnaś spróbować na nowo "zakochać się" w wiem zaaranżuj wieczór tylko we dwoje, ubierz sie seksownie, zrób się na bóstwo, przygotuj romantyczną kolację przy świecach, włącz nastrojowa muzykę itd. może dawna namiętność znowu wybuchnie między wami... Prawdziwy ból nie objawia się we łzach...- Marie-Jeanne Roland De La Platiere 7 Odpowiedź przez izulka23 2010-06-14 16:54:52 izulka23 Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-06-14 Posty: 13 Odp: jestem mężatką i się zakochałamBardzo bym chciała tylko że ja w swoim mężu widżę JEGO! pozatym to jest bardzo świeża dopiero wczoraj się zaczął z nią spotykać. I nie wiem dlaczego zadawał mi pytania w stylu, czy czułam się winna jak go całowałam, czy jak całuję się z męzem to widzę Jego! Bardzo bym chciała zakochać się w mężu jeszcez raz bardzo! Tylko narazie nie mam siły. 8 Odpowiedź przez wojtek5 2010-06-15 19:18:35 wojtek5 Net-facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-06-12 Posty: 38 Odp: jestem mężatką i się zakochałamA ja mysle ze nie najlepiej sie to skonczy dla twojego twoj maz zna twojego kochanka lub maja wspolnych znajomych? 9 Odpowiedź przez enni 2010-06-15 22:06:58 enni Wróżka Bajuszka Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-05-21 Posty: 231 Odp: jestem mężatką i się zakochałamPowinnas sie teraz skupić na mężu i na dziecku,i sprobować naprawic ten wiele zdrad wynika z tego,że zamiast szczerej rozmowy z partnerem o problemie,o tym czego nam brakuje w zwiazku uciekemy do zdrady,bo tak jest wlanie niewiem czy pomyslałas o tym,ze gdyby twoj mąż się dowiedział o tym,to moze nie miala bys już co jak napisała SAMOTNA DUSZA dla jednych pocałunek nic nie swiadczy,a inni uwazaja to jako zdrade,pisałas,że ten kolega poznał dziewczyne,moze bedzie z tego coś wiecej?....a gdyby mąż tez Cię zostawił?.....wtedy mozesz zostać sama. 10 Odpowiedź przez izulka23 2010-06-16 01:06:07 izulka23 Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-06-14 Posty: 13 Odp: jestem mężatką i się zakochałamMój mąż zna Go bardzo dobrze nal;eżymy do jednej grupki znajomych z tym że ja ich częściej widuje. Dziś napisał mi ze ta dziewczyna to nic po prostui oprowadzał ją po mieście w którym mieszkamy w sobote wraca do Polki! Wiem muszę raztować małżeństwo ale gdy widzę męza widzę jego , nie chce mi sie kochać boję sie że to się źle skończy że nie bedę potrafiłą odbudować że pokusa będzie silniejsza! 11 Odpowiedź przez izulka23 2010-06-16 01:13:27 izulka23 Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-06-14 Posty: 13 Odp: jestem mężatką i się zakochałamTeraz dopiero wiem jak bardzo mnie to wkręciło , jak bardzomyślę o tamtym i nie potrafie kochać się nawet z mężem. Wiem że to starszne i nie wiem co mam zrobić 12 Odpowiedź przez Zazdrosc 2010-06-16 03:04:41 Ostatnio edytowany przez Zazdrosc (2010-06-16 03:06:54) Zazdrosc Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-03-04 Posty: 2,143 Odp: jestem mężatką i się zakochałam Denerwuje mnie jak ludzie zachowuja sie tak jakby musieli miec swojego PANA sa bezpanskie.... wiec jak Pan sie nie podoba a akurat trafi sie inny atrakcyjniejszy/a bo nowy/a.... to robia rozeznanie. Pocichutku. W tajemnicy. Ukradkiem. Lekka proba. Male taki ludz stoi na rozdrozu i krzyczy, ze cierpi bo nowy PAN sie nie zdeklarowal jeszcze a ze starego zrezygnowac nie dlaczego nie mozna? Pytam sie?Bo stary PAN lub PANI ma pieniadze?bo "z braku laku" ale jest a my boimy sie byc bezpanscy?bo stary PAN ma samochod i nas zawiezie wszedzie?bo stary PAN ugoyuje i upierze?a potem sie dziwimy, ze jak PAN zagwizdze to oczekuje, ze bedziemy przy nodze.... sami ustawiamy sie w roli psa, to co za zdziwienie?Wybralas chlopa na meza to z nim siedz!Chcesz innego to meza zostaw w uczciwosci kobieto. Sh-bam 13 Odpowiedź przez izulka23 2010-06-16 10:55:56 izulka23 Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-06-14 Posty: 13 Odp: jestem mężatką i się zakochałamWiesz nie należe do takich co są z kimś dla pieniedzy! To wszytsko nie jest takie proste jak myślisz jak masz męża to z nim siedź jak niechcesz to weź nowego. Ja ma dziecko, nie chce psuć swojej rodziny, bo kocham ją ale nie wiem czy czuje jeszcze coś do swojego męża, na pewno mocniejsze emocje przeżywam przy tamtym! Niestety nie mam na tyle w sobie odwagiżeby zostawić męża i odejść zresztą nie wiem czy chce! na pewno niechce`1! 14 Odpowiedź przez enni 2010-06-16 11:18:04 enni Wróżka Bajuszka Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-05-21 Posty: 231 Odp: jestem mężatką i się zakochałamPiszesz...NIE CHCE PSUĆ SWOJEJ RODZINY...ale ty ją po części już popsułas i to nie masz w sobie na tyle odwagi aby zostawic meza i ze nie chcesz go zostawiac,to lepiej jest być z nim a mysleć o innym?spruboj sie postawić na jego miejscu....czy zasługuje Twoim zdaniem na to?????piszesz niewiesz czy jeszcze coś do niego czujesz...a pomyśl gdybys go zostawiła,postanowiła być z tamtym,z kad masz pewnośc,ze to jest ta prawdziwa milosc?może i jego po jakimś czasie przestaniesz kochac,i co wtedy?bedziesz szukać natepnego?skoro zdecydowalas sie z kimś założyc rodzine,wyjsc za mąz,to napewno musiałas kochac męża,warto teraz wszystko przekreslać?/////// 15 Odpowiedź przez izulka23 2010-06-16 11:25:02 izulka23 Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-06-14 Posty: 13 Odp: jestem mężatką i się zakochałamWidziz ja najpierw założyłam rodzinę a potem pomyślałam byłam młoda, wiem że robie krzywde mężowi , i bede się starać wszystko naprawiać. Ale to nie jest proste bo nawet jak kocham się z mężem myśle o tamtym i przechodzi mi cała ochota ! 16 Odpowiedź przez enni 2010-06-16 11:33:53 enni Wróżka Bajuszka Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-05-21 Posty: 231 Odp: jestem mężatką i się zakochałamNo właśnie mysli się przed zalozeniem rodziny a nie po,,,krzywdzac pozniej swoich czy póżniej może sie też odbić na twoim dziecku,a tego pewnie bys nie chciała...moje zdanie jest takie,że powinnaś skupic się na rodzinie i nie psuć tego co masz,a od tamtego się odizolować kompletnie,nawet jesli nie bedzie to łatwe,bo rozmawiajac z nim,czy też spotykajac sie,wciagniesz się w to coraz kobietko rodzine................póki jeszcze masz co ratować........ 17 Odpowiedź przez izulka23 2010-06-16 11:53:34 izulka23 Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-06-14 Posty: 13 Odp: jestem mężatką i się zakochałamNajgorsze jest to że nie ma jak się odizolować można powiedziec że pracujemy razem w trojke z jeszcze kimś i odizolować się bedzie trudno ale dziękuję Wam za wszystkie rady! 18 Odpowiedź przez enni 2010-06-16 11:59:16 enni Wróżka Bajuszka Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-05-21 Posty: 231 Odp: jestem mężatką i się zakochałamno to żeczywiście ciezko,ale myslę,ze jakos ci się uda i nie popsujesz tego co masz. 19 Odpowiedź przez Zazdrosc 2010-06-16 13:10:25 Zazdrosc Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-03-04 Posty: 2,143 Odp: jestem mężatką i się zakochałam enni napisał/a:Piszesz...NIE CHCE PSUĆ SWOJEJ RODZINY...ale ty ją po części już popsułas i to nie masz w sobie na tyle odwagi aby zostawic meza i ze nie chcesz go zostawiac,to lepiej jest być z nim a mysleć o innym?spruboj sie postawić na jego miejscu....czy zasługuje Twoim zdaniem na to?????piszesz niewiesz czy jeszcze coś do niego czujesz...a pomyśl gdybys go zostawiła,postanowiła być z tamtym,z kad masz pewnośc,ze to jest ta prawdziwa milosc?może i jego po jakimś czasie przestaniesz kochac,i co wtedy?bedziesz szukać natepnego?skoro zdecydowalas sie z kimś założyc rodzine,wyjsc za mąz,to napewno musiałas kochac męża,warto teraz wszystko przekreslać?///////Nic dodac, nic ujac ze jestes. Sh-bam 20 Odpowiedź przez Zazdrosc 2010-06-17 05:12:03 Zazdrosc Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-03-04 Posty: 2,143 Odp: jestem mężatką i się zakochałam izulka23 napisał/a:Wiesz nie należe do takich co są z kimś dla pieniedzy! To wszytsko nie jest takie proste jak myślisz jak masz męża to z nim siedź jak niechcesz to weź nowego. Ja ma dziecko, nie chce psuć swojej rodziny, bo kocham ją ale nie wiem czy czuje jeszcze coś do swojego męża, na pewno mocniejsze emocje przeżywam przy tamtym! Niestety nie mam na tyle w sobie odwagiżeby zostawić męża i odejść zresztą nie wiem czy chce! na pewno niechce`1!Jak nie wiesz czy cos czujesz, jesli nie wiesz co zrobic- to juz popsułaś ze nie masz odwagi zeby odejsc. Nie dziwie się. Musisz miec PANA. Sh-bam 21 Odpowiedź przez izulka23 2010-06-17 09:42:03 izulka23 Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-06-14 Posty: 13 Odp: jestem mężatką i się zakochałamWidocznie taka juz ma natura! 22 Odpowiedź przez azile 2010-06-18 11:26:44 azile Woman In Red Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-03-01 Posty: 244 Odp: jestem mężatką i się zakochałam izulka23 - nie potępiam Cię. Wyszłaś młodo za mąż, założyłaś rodzinę, starałaś się. Spotkałaś kogoś, coś zaiskrzyło, emocje wzięły górę. Podoba mi się, że chcesz walczyć, wiesz co źle zrobiłaś, zdajesz sobie z tego sprawę, masz na myśli dobro Waszej rodziny, Twojego męża. To boli zapewne. Masz mętlik w głowie, nie wiesz co zrobić, jak się zachować. To normalne w tego typu sytuacjach. Jeśli chcesz coś zmienić w Waszym związku - Twoim i męża - odpuść sobie narazie tego kolegę... będzie to trudne. Będziesz o nim myśleć. Jednak postaraj się ograniczyć Wasze kontakty, staraj się, aby na wspólnych spotkaniach ze znajomymi gdzie ON będzie, był też Twój mąż, abyś nie zajmowała się tamtym. Może problem tkwi w Waszych relacjach, może to ten moment który wszyscy nazywają RUTYNA. Rozmawiałaś z mężem o tym, że brakuje Ci czegoś, chciałabyś coś zmienić? Może on też tak czuje.... Może musisz mu powiedzieć, co jest nie tak wg Zawsze po burzywychodzi słońce 23 Odpowiedź przez izulka23 2010-06-18 11:46:56 izulka23 Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-06-14 Posty: 13 Odp: jestem mężatką i się zakochałamAzile.. dziękuję Ci bardzo za te słowa! naprawde dodają otuchy! Wiesz wydaje mi się że moj mąż nie uważa że coś musimy zmienić daję mu do zrozumienia i mówię żeby zadbał o siebie, że by coś zobił że by było lepiej, żeby traktował mnie jak kobietę a nie jak kurę domową. Ale jemu się to wydaje zbędne. A gdy przebywam w obecności tamtego czuję motylki w brzuchu wystarczy że na mnie popatrzy że się uśmiechcnie. I wcale nie chodzi mi o seks, tylko o jego bliskość , przebywanie z nim daje mi już dużo radości, jego uśmiechy delikatny dotyk. Dzieję się w e mnie coś takiego czego nigdy nie przeżywałam, coś pięknego, dlatego jest mi jeszcze trudniej... 24 Odpowiedź przez mars225 2010-06-18 15:56:59 mars225 Dobry Duszek Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-06-02 Posty: 136 Odp: jestem mężatką i się zakochałamjak jest Tobie tak trudno zakończyć znajomość z tym panem, to proponuję pokazanie Twoich wpisów tu na forum, mąż już będzie wiedział jak zakończyć jedną ze męża jesteś kurą domową, a dla tamtego jesteś kobietą którą musi zaliczyć i tyle jaką rolę wolisz tej kury domowej (czyli tak jak traktuje Ciebie mąż) czy panienki do łóżka (bo do łóżka prędzej czy później w tym układzie dojdzie skoro Ty nie masz zamiaru tego kończyć, a dla tamtego będziesz tylko panienką do łóżka, sorry ale taka prawda). 25 Odpowiedź przez izulka23 2010-06-18 16:19:54 izulka23 Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-06-14 Posty: 13 Odp: jestem mężatką i się zakochałama co jeśli ta znajomość zatrzyma sie na pewnym etapie i nie dojdzie do łóżka? 26 Odpowiedź przez ineczka :D 2010-06-18 23:48:10 ineczka :D Tajemnicza Lady Nieaktywny Zarejestrowany: 2009-11-03 Posty: 94 Wiek: jeszcze 2 z przodu :D Odp: jestem mężatką i się zakochałam Jeżeli nadal będziecie mieli bliski kontakt, to prędzej czy później i tak do tego dojdzie. Jak to się mówi...zakazany owoc smakuje najlepiej. Sama widzisz, jak bardzo reagujesz na tego faceta. Gdy kontakt wciąż będzie taki sam nic się nie zmieni, a wręcz przeciwnie... Zaczniesz się jeszcze bardziej w to wszystko angażować, co nie pomoże Ci odzyskać lepszego kontaktu z mężem. Czym bardziej będziesz o nim myślała i przebywała w jego towarzystwie, tym bardziej będziesz chciała czegoś więcej. I na pewno nie skończy się to tylko na pocałunkach i dotykaniu... W tym momencie musisz wybrać albo rodzina, albo chwila przyjemności i zapomnienia. Pomyśl nad tym, ile ta chwila zapomnienia może Cię kosztować. I nie chodzi mi już nawet o to, że Twoje małżeństwo może się rozpaść... Fajnie jest, gdy jakiś obcy mężczyzna zacznie nam okazywać zainteresowanie - tym bardziej gdy w związku dopada nas monotonia i nasz własny partner przestaje być dla nas tak atrakcyjny jak kiedyś. Akurat my kobiety takie jesteśmy, że lubimy być adorowane i podziwiane To utwierdza nas w naszej kobiecości i pomaga nam poczuć się pewniej samym z sobą. Jednak prawda jest taka, że co nowe zawsze jest lepsze i atrakcyjniejsze. Tym bardziej, gdy brakuje nam tego w naszym związku. Ale pomyśl: Czy tamten facet byłby w stanie przyjąć Cie z otwartymi ramionami wraz z dzieckiem, gdy Twoje małżeństwo legnie w gruzach?, Czy po takim samym czasie małżeństwa nie wyglądałby tak samo, jak Twój maż w tej chwili? (Czy nadal by był taki pociągający i wspaniały?), Czy byłby w stanie dać Ci poczucie bezpieczeństwa?, Czy nie zachowałby się tak samo w stosunku do innej kobiety? (, Czy będziesz w stanie pozbierać się po odrzuceniu kochanka? A co najważniejsze... czy nie stracisz szacunku do samej siebie gdy przekroczysz pewne granice? Zauroczenie mija jak i pociąg fizyczny...przychodzą sprawy dnia codziennego i czar pryska. Dlatego może nie warto wchodzić w "niewygodna sytuacje". Może warto zawalczyć, o to co masz. Znasz już męża, wiesz co lubi, czego się możesz po nim spodziewać Łączy Was wspólne dziecko jak i na pewno wiele wspomnień. Łatwo jest się poddać i szukać szczęścia gdzie indziej (na boku), ale sztuką jest odbudować, to co może się wydawać już zapomniane we własnym związku. To co nowe nie zawsze znaczy lepsze. Jeśli Twój maż nie chce zmian bo twierdzi, że wszystko jest w porządku... sama zacznij działać Na pewno nic nie stracisz, a możesz tyko zyskać. Pozdrawiam serdecznie Zawsze trzeba wiedzieć, kiedy kończy się jakiś etap w życiu. Jeśli uparcie chcemy w nim trwać dłużej niż to konieczne, tracimy radość i sens tego, co przed nami. Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Mam super syna, przystojnego, wartościowego faceta fajny dom, pracę i takie tam... patrząc z boku wiele osób może pozazdrościć... ale nie ja! Jakieś siedem lat temu poznałam koleżankę, z którą właściwie codziennie utrzymuję kontakt do dziś. Chciałabym bardzo go zerwać, ale nie potrafię... czuję się przy Niej cudownie... po prostu żal. Myślę o Niej codziennie, masakra, męczy mnie to już, bo i tak nie zostawię swojej rodziny i myślę że Ona również nie była by w stanie tego zrobić dla mnie. Więc o co chodzi??? Po co mi to??? Jedyne co już wiem to że nigdy nikogo tak nie kochałam w życiu tak jak ją... chyba się już nie da bardziej! I tak się męczę, rodzinę również, ponieważ czasami jestem w domu, ale myślami mnie nie ma... Uważam taką sytuację za coś okropnego...
jestem mężatką zakochałam się